GKS Komprachcice - strona nieoficjalna

1 : 0       5 min.   Wiking  
2 : 0      11 min.  Wiking

2 : 1      51 min. RABIEGA Łukasz

Wydawało się, że nasi zawodnicy przystąpili do meczu w pełni skoncentrowani. Jednak już pierwsze minuty pokazały, że gospodarze nas zaskoczyli. Ataki Wikingów były bardzo groźne a nasi obrońcy nie potrafili zneutralizować zagrożenia. Inna sprawa, że nasza druga linia nie spełniała należycie swoich powinności. Po pierwsze pozwalali dokładnie gospodarzom rozgrywać piłkę przed naszym polem karnym dopuszczając do wrzutek w sąsiedztwo naszej bramki. Po drugie nie potrafili dokładnie rozegrać piłki na tyle, aby dostarczyć ją napastnikom. Taka gra bardzo szybko zemściła się na naszej drużynie i w 11 min. przegrywaliśmy już dwoma bramkami. Tylko naszemu bramkarzowi " DZIKOWI" zawdzięczaliśmy, że nie straciliśmy ich więcej. Z upływem czasu impet Wikinga zmalał a nasza drużyna nadal nie potrafiła złapać właściwego rytmu gry. Nasze akcje ofensywie były bardzo chaotyczne. Co prawda stworzyliśmy sobie trzy niezłe sytuacje, ale nasi zawodnicy nie trafiali w światło bramki. Ta połowa wyraźnie należała do gospodarzy.

Druga połowa diametralnie zmieniła obraz gry na korzyść naszej drużyny. Zaczęło się coś dziać pod bramką Wikinga. W efekcie Łukasz Rabiega w 51 min. po składnej akcji całego zespołu zdobył kontaktowego gola. Nasz zespół w tej części meczu wyraźnie przeważał. Akcje były prowadzone z polotem i wydawało się, że druga bramka dla nas jest tylko kwestią czasu. Dobrze radziła sobie nasza obrona. Po miejscowych było widać trudy pierwszej połowy w postaci znacznego ubytku sił. Nie przeszkodziło to Wikingom w zademonstrowaniu naszym zawodnikom dużego doświadczenia i tzw "cwaniactwa" boiskowego. Pomimo wielu szans na wyrównanie rezultatu nie zdołaliśmy zdobyć upragnionej drugiej bramki. W jednym przypadku bramkarz gospodarzy kapitalną interwencją pozbawił nas złudzeń i zanotowaliśmy pierwszą porażkę.
Ponadto należy wspomnieć, iż pomimo tak zaciętego pojedynku na boisku toczyła się czysto sportowa rywalizacja i nie było żadnych spięć. Bardzo dobrze prowadzący to spotkanie sędzia Marek Ludwiczak nie miał potrzeby sięgać do kieszonki po kartki.

No cóż taka jest piłka nożna i w najbliższych meczach nasi zawodnicy będą mieli okazję się zrehabilitować a miniony mecz uznać za wypadek przy pracy. Tym bardziej, że przodownictwo w tabeli zobowiązuje.